Lokalni sklepikarze vs. zachłanne giganty handlowe
01-12-2014
Kilka tygodni temu w opinii publicznej rozpętała się burza dotycząca tematu dyskontów, które zaczęły pożerać lokalny handel i biznes. Punktem zapalnym okazało się zamknięcie kultowego warszawskiego kina Femina na rzecz nowego punktu Biedronki, która podjęła rozmowy z właścicielami dzierżawionego budynku. Chciwość, pazerność, barbarzyństwo, upadek kultury- takie opinie zaczęly dominować w sieci. Warszawiacy poczuli się oburzeni, czego efektem była ogromna popularność fanpage’a “NIE dla Biedronki w miejscu Kina Femina”, który w przeciągu zaledwie kilkunastu godzin zebrał grono ponad 25 tysięcy fanów. Sprawą zajęła się sama Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent miasta Warszawa, która podjęła rozmowy z Jeronimo Martins Polska. Oliwy do ognia dodał fakt, że kilka dni wcześniej sieć otworzyła swoje punkty dosłownie obok siebie, z czego jede z nich został ulokowany w prestiżowej kamienicy, w samym centrum miasta, na turystycznej ulicy Nowy Świat. Zdrodziło to także zapytania, czy tego typu sklepy powinny powstawać w miejscach, które są wizytówką stolicy. Nacisk ze strony mediów oraz społeczeństwa był tak silny, że dyrektor ds. korporacyjnych JMP zapewnił, iż powstanie obok sklepu małe kino studyjne, ale otwieranie kolejnych punktów jest elementem rozwoju i nie zostanie powstrzymane.
Najbardziej cierpią na tym mali i średni przedsiębiorcy. Coraz ciężej w obecnej sytuacji jest im się utrzymać na rynku, nie wspominając o barierze jaką muszą pokonać ci, którzy na tym rynku chcą zaistnieć i rozpocząć działalność na własny rachunek. Wieloletni klienci starają się pozostać lojalnymi konsumentami, ale często ze względów finansowych wolą kupić odrobinę tańszy, ale gorszy jakościowo i importowany produkt. W efekcie lokalni sklepikarze załamują ręce i często zamykają działalność, bo zwyczajnie przestaje się im to opłacać. “Działam w swojej budce już od wielu lat. W czasach świetności drzwi się do mnie nie zamykały i mimo małej powierzchni zatrudniałam do pomocy około trzech dodatkowych osób podczas jednej zmiany. Później był szał na duże hipermarkety, ale ludzie zawsze do mnie wracali każdego dnia po bułki, warzywa, owoce, jakieś wyroby, bo po prostu nie chciało im się jeździć nigdzie daleko skoro mogli zajść do lokalnego warzywniaka prosto z pracy. Odkąd kilka metrów dalej otworzył się mini sklep dyskontowy straciłam większość klientów. Obecnie nie zatrudniam już nikogo, a wysokość podatków i czynszu przewyższają dochody, dlatego jeśli nic się nie zmieni będę musiała zamknąć działalność.”- żali się p. Lucyna, właścicielka osiedlowego warzywniaka na Powiślu. Czy istnieje wobec tego jakieś antidotum na tą sytuację?
Właściciele lokalnych sklepów spożywczych powinni przede wszystkim zmienić strategię działania. W obecnej sytuacji kiedy zaistniała potrzeba zmierzenia się z gigantami handlowymi należy poszerzyć kanały komunikacji ze stałymi klientami oraz pozyskać nowych. Sklepikarze nie mogą pozostać w tyle i powinni zrobić krok do przodu wykorzystując nowe technologie. Obecnie to Internet stanowi główne źródło informacji, dlatego warto podjąć odpowiednie działania online! W sieci znajduje się wiele katalogów miejsc, które nawigują bezpośrednio do danej lokalizacji. Dlaczego by się tam nie zaprezentować? Ponadto nie bez powodu sklepy sieci korporacyjnych inwestują w social media marketing. Dzięki takiemu rozwiązaniu konsument może być na bieżąco informowany o nowościach produktowych oraz wszelkich zmianach wprowadzanych w sklepie. Co więcej założenie konta i jego prowadzenie jest zupełnie bezpłatne! Warto wykorzystać także obecną modę na zdrowy styl życia i sukcesywnie uzupełniać swoją ofertę produktową świeżym asortymentem. Zaś jeżeli ktoś posiada wyspecjalizowane produkty (np. regionalne) to jeszcze lepiej! Warto się tym pochwalić i na bieżąco aktualizować swojego FanPage’a chociażby zdjęciami wraz z odpowiednim opisem i oznaczeniem na Facebooku, Instagramie, Google+, czy też portalu Pinterest. Aczkolwiek nie samą reklamą człowiek żyje… Z pewnością opłacalne będzie także założenie własnego sklepu internetowego! Minęły czasy kiedy trzeba było w tym temacie zająć się wszystkim samemu od podstaw i zainwestować potężne pieniądze. Obecnie na rynek wchodzą zintegrowane serwisy do prowadzenia e-sklepu, które koordynują nawet systemem dostaw do klienta. Konsument wówczas mógłby robić zakupy z pracy i odbierać je w drodze do domu, co jest wygodne i oszczędza czas. Statystyki mówią także same za siebie i nie pozostawiają złudzeń- sprzedaż detaliczna branży spożywczej w Internecie to obecnie najszybciej rozwijająca się gałąź e-commerce w Polsce, która stanowi już ponad 5,8% PKB! Duże firmy dostrzegły w tym także potencjał i planują otwieranie swoich wirtualnych e-marketów w najbliższych latach, więc warto ich wyprzedzić!
Mali i średni przedsiębiorcy nie powinni wobec tego rozkładać bezczynnie rąk tylko podjąć odpowiednie działania związane ze zwiększoną promocją oraz otworzyć się na rynek online. Polskie społeczeństwo pokazało, że jak chce to potrafi wspierać lokalnych przedsiębiorców i narodową gospodarkę, czego dowodem była ogromna popularność akcji “Jedz jabłka i pij cydr na złość Putinowi”. Warto wykorzystać obecny dyskurs medialny i promować krajową przedsiębiorczość!